ddddddd
ULTRA KANAŁ

ddddddd


Oglądaj! ...


PODSUMOWANIA SEZONÓW

... 2024 wbiegnij! ...


2023 ... 2022 ... 2021 ... 2020 ... 2019 ... 2018 ... 2017 ... 2016 ... 2015 ... 2014 ... 2013 ... 2012 ... 2011 ... 2010 ... 2009 ... 2008 ... 2007 ... 2006 ... 2005 ... 2004 ... 2003 ...

ETAP GALAKTYCZNY - MOJE DZIEWIĘCIOTYSIĘCZNIKI

Diagonale Des Fous 2023 – „J’ai servecu!”, czyli jak nowy model twardziela pozwolił przetrwać przekątną szaleńców a nie głupców, wydłużyć się w czasie do 62 godzin 20 minut, wydłużyć się w pionie do niewiadomo ilu metrów i przeżyć najtrudniejszy technicznie, klimatycznie, organizacyjnie, logistycznie, obciążeniowo, i czasowo stumilowiec.

UTMB 2022 – O tym jak zawarłem ze swoim ciałem „entente cordiale”, jak wydłużyłem się w pionie do 10 kilometrów a w czasie do 46 godzin i 16 minut i co znaczy 46 sekund wobec 44 godzin i 45 minut, czyli jak stoczyłem 18 bojów z limitem i gdzie teraz poprowadzić mnie może ultra droga

Val d’Aran by UTMB Camins d’Her 2022 – Pod znakiem ultra prawd kończy się najdłuższe ultra w moim życiu, ultra które trwało jeden rok i nie żaluję,że nie przeżyłem go mocniej, a w dolinie dolin zatrzymałem się podczas wyścigu by zobaczyć ze szczytów kończący się i wstający nowy dzień i przeżyłem całym sobą spacer po żelaznych ścieżkach i krainie jezior i zniosłem cierpienia nocnej górskiej wspinaczki

Bieg Ultra Granią Tatr 2021 – „Pomiędzy ustami a brzegiem pucharu są chwile tak piękne, że mogły je stworzyć tylko anioły”, ale nie do końca, bo nie dotyczy to mojego słodkiego tatrzańskiego schronienia czyli o tym, że nie tylko droga ale i cel jest celem, a radość spełnienia nie powoduje smutku czyli podsumowujemy najdłuższy w życiu 83 miesięczny projekt ultra.

Madeira Island Ultra Trail MIUT 2019 2×α+β≠γ - MIUT obala pierwsze ultra równanie InzynBiKera, czyli jak przeżyłem najpiękniejszą sportową porażkę i uświadomiłem sobie co mam w ultra, czego nie mam a co jest bardzo ambitne i mało realne oraz czego nie mam i nigdy już mieć nie będę.

Ultra-trail Mt. Fuji 2018 – Kodeks Bushido przegrywa z najwybitniejszym Himalaistą, czyli jak zamiast wchodzić na drogę, którą wskaże rozum a która karze napierać gdy trzeba napierać a umrzeć gdy trzeba umrzeć, posmakowałem całym sobą każdą ultra chwilę, każdy okruch i ułamek szczęścia, czyli słów kilka o utracie stumilowego ultra dziewictwa, pożegnaniu z japońskim etapem życia i o tym dlaczego czasami chcę mi się wyć.

Łemkowyna Ultra Trail 150 km 2017 – Droga nie jest celem, a w krainie Łemków, której magia niestety przemija, kończy się na 150 km, a w międzyczasie pozwala przekonać się co mają wspólnego indyki z motocyklami a przystanki autobusowe z kapliczkami, czyli słów kilka jak zakończyłem piernikowy etap sportowego życia i jak naładowałem ultra akumulatory przed pierwszym geriavitovym etapem.

Marathon des Sables 2017 – Kto idzie biegać po pustyni nie szuka wyniku a niesie go tam głód za czymś większym, a jeżeli żywisz pasję do biegania to nie potrzeba ci motywacji. Ważna jest jedynie droga którą kroczysz, a nie cel. I jedyne czego potrzebujesz to woda, która schłodzi twoje serce. Ale twoje serce to nie sługa i nie da namówić się na bieganie lecz na łzy. Odkurzamy etap transowy!.

Lavaredo Ultra Trail 2016 – "Mieć" czy "być" - odwieczny dylemat powraca - tym razem w ultra odsłonie i mimo , źe ultra "być" to wciąż napieranie turystycznie i przygodowo, to ultra "mieć" z walki o jak najlepsze miejsce w stadzie przekształca się w walkę o limit. Tym razem moje "mieć"zaprowadza mnie tam gdzie "być" pozwoliło mi dotrzeć dwa lata temu - zaliczam kolejną 120km ultra podróż, ale z Aygo przesiadam się w Lexusa.A jeśli przez te 600 dni stałem się lepszy, od jutra staram się jeszcze bardziej doskonalić, a żeby się rozwijać muszę przywdziać inną zbroję. Bo ultra jest siłą napierania drogą i czas by bardziej ją wydłużyć. I niech moje wytrenowane "mieć" wskaże mi teraz kiedy i jak mam zbiegać, wbiegać, maszerować i biec. A gdy go zabraknie niech pomoże mi moje "być".

PRADEDOVA STOVKA 2014 – Za młody by ironmanować, we właściwym wieku by długo biegać zaliczam 120, przytulony przez noc, zaleczam cyklozę a właściwie potwierdzam, że cały czas choruje na górozę. „Skazany na gór dożywocie” dosłownie dostrzegam światło, które prowadzi mnie do celu ale jak w 1008 to droga jest celem, nie meta. Liczy się nie rezultat a sposób, w jaki się go osiągnęło, ważne jest to co się przeżyło dążąc do celu. Żegnajcie życiówki ! O tym jak zostałem ultrasem, no może młodszym ultrasem sztabowym czyli ultra pochodnikiem a przede wszystkim o tym jak znalazłem coś co odebrano mi w mtb oraz to czego z różnych względów zawsze w mtb brakowało, odpowiednio dystans i wysokość .

IRONMAN FRANKFURT KALMAR KLAGENFURT 2012-14 – W swojej cyklozie porzucam epickie klimaty na rzecz rakotwórczego asfaltu. Za stary by mtb-ować, za młody by umrzeć na 3 lata daje się wkręcić w coś co w 2/3 jest sztywne, sztuczne, modne, komercyjne i celebryckie. Są góry, są doliny, jest szum potoku, jest asfalt, i ryk samochodów, jest śpiew ptaków, jest tłum kibiców, jest kompletna cisza i radość jazdy przerywana przez śpiew ptaków i szum potoku. Wybór jest prosty. Z tri zostawiam sobie tę lepszą 1/3 bez pseudozawodowych amatorów i pseudosportowych zawodowców, z tri spektaklem i poczuciem uczestnictwa w czymś wyjątkowym, z niemonotonnym treningiem dostosowanym do pór roku, a przede wszystkim, co najważniejsze, z dumą żelaznego człowieka i poczuciem, że dokonało się czegoś niedostępnego dla zwykłego śmiertelnika. Kończymy pewien etap Inzynbiker „you have been an ironman!”

BAŁTYK BIESZCZADY 2011 – W swojej cyklozie wjeżdżam już chyba na najwyższy poziom - galaktyczny; wreszcie wiem czego brakowało by dopełnić swoją rowerową ścieżkę; „droga jest celem” a celem mojej drogi były Ustrzyki. Ja i on stało się jednym - jego ciało odmierzało puls wraz z każdym obrotem korb a ciało moje sercem biło w rytm wytrenowanego pulsu, aż zaczęła opadać kurtyna. I sprzedałem swą dusze diabłu a jego dusza, którą odkryłem pozwoliła mi zaliczyć 1030 w tym przetrwać najdłuższy 12to godzinny kryzys w życiu, przeżyć najniebezpieczniejsze dwie godziny rowerowego życia i przejechać najdłuższe 100 km w życiu.

TRANSY - MOJE OŚMIOTYSIĘCZNIKI - ZDOBYTE!!!

CAPE EPIC 2009 – wielka korona zdobyta. Ostatni szczyt miał być tylko dopełnieniem a bezdyskusyjnie zajmuje drugie miejsce w hierarchii. Najważniejsze wydarzenie w świecie mtb, najwyższy poziom sportowy. Dr Evil okazuje się najlepszym specjalistą od układania tras a biorąc pod uwagę dyspozycje, w jakiej się znalazłem stworzone trasy były z tych dotychczasowych chyba najtrudniejsze. Męska duma narodowa powoduje, że w szpitalu polowym poznaje różnicę między „diarrhoea” a „dehydration”. Przekonuje się też niestety, dlaczego stworzono opony bezdętkowe.

TRANSROCKIES 2008 – zgodnie z oczekiwaniami zostaje moim Mount Everestem. Z uwagi na stopień trudności staje się też prywatnym K2. Najpiękniejszy, najtrudniejszy technicznie, z najwspanialszymi widokami, najlepiej zorganizowany, najlepiej sportowo przejechany. Jest symbolem wszystkiego, co naj w świecie mtb Dopiero po tylu latach przekraczam kolejny krąg i odkrywam, do czego naprawdę służy rower górski. Nic piękniejszego w rowerowym życiu mnie nie spotka. Zostało już tylko ściganie.

MTB TROPHY 2008 – cudownie jest usiąść w knajpce i sączyć kolejne kufelki - dwa, cztery, sześć, osiem... Kilkanaście piw to już przesada.Właśnie takie samopoczucie miałem po trophy. Gdy mija kac na zawsze pozostają jednak tylko cudowne wspomnienia. Mamy w Polsce kultową imprezę, która z powodzeniem trafia do galerii ośmiotysięczników.

CROCODILE TROPHY 2007 – żaden inny nie zapewni połączenia tego, co najlepsze w kolarstwie szosowym i mtb. To tutaj przeżyłem najgorętszy dzień w swoim życiu ścigając się na rowerze.

TRANSALP 2006 – żaden inny nie zapewni takiego upodlenia na podjazdach. Szutrówki i mało techniki. W pamięci pozostanie jako ten z pięknymi widokami. Cały czas jestem gotów na większe upodlenie.

LA RUTA DE LOS CONQUISTADORES 2005 – trzy dni: jeden w piekle, jeden w czyśćcu, jeden w niebie. Najtrudniejszy dzień w moim rowerowym życiu, poznałem kostarykańskich konowałów.

BIKECHALLENGE 2005 – „ get- up! stand-up! don't give up the fight” jak mówi stara jamajska prawda, nigdy nie przestawaj walczyć! - moja prywatna dramaturgia sportowego widowiska - pokonaliśmy Wilków; najgorsza relacja.

TRANSCRETA 2005 – zdobyłem sępa chociaż nigdy go nie widziałem, cuda się zdarzają - przyjechałem ostatni wśród żywych, chyba jednak najpiękniejsze trasy z tych wyścigowo poznanych.

TRANSCARPATIA 2004 – Cudownie jest mieć swoją pasję, jeszcze lepiej móc ją realizować dzień po dniu, ale najlepiej móc dzielić się nią z podobnymi jak ty. W swojej cyklozie otwieram kolejny rozdział wskakując w wymiar transowy.

RELACJE

TRANSCARPATIA 2009 - Co dalej? Zatoczyłem krąg. Po tych wszystkich transach wracam na krajowe podwórko i nie ma co ukrywać –Transcarpatia to moja życiowa trasa i jest już naprawdę blisko do stwierdzenia, że TC to wyścig mojego życia - niezależnie czy od kapliczki na Niemcowej skręcę w prawo wybierając „być” , czy pojadę w lewo na „mieć” zawsze będę chciał przejechać jej trasę w roku chociaż raz

SOKOŁOWSKO - rzecz kultowa, o której każdej zimy przypominają mi odmrożone koniuszki palców

ŚWINOUJŚCIE – Genghi genbutsu, zgodnie z japońską filozofia Toyoty wracam do źródeł.

STYRKEPROVEN - Wreszcie na pytanie ile najwięcej kilometrów na rowerze przejechałeś w ciągu doby mogę odpowiedzieć ponad 500.

LA MARMOTTE - Alp d'Huez, Col de Telegraf, Col de Galiber, setki godzin spędzone na oglądaniu transmisji z Tour de France - przeżyłem to i ja

SALZKAMMERGUT 200 - Gdy go skończę obiecałem sobie, że albo wydepiluję łydki albo z powodu braku celów wrócę do turystyki

ARTYKUŁY

KROKODYL RAZ JESZCZE – czyli jak zostałem celebrytą.

NEKROLOG LIGII BIKEBOARD – od serca, w poczuciu żalu, za tym pierwszym co odeszło już bezpowrotnie.

NO BIKE ZONE

NYCM 2010 – Przypomninam sobie jak w czasach komuny bardzo modne było montowanie w radzieckich Wołgach silników Mercedesa. O tym jak szpieg InzynBiKer został zdrajcą InzynieRUNem

TURYSTYKA

Ściganie to dopełnienie mojej pasji – ostatnie stadium cyklozy. Wszystko zaczęło się jednak od jazdy z sakwami. Później był pierwszy góral, pierwsza wycieczka po górskim szlaku. Teraz zamiast z sakwami z małym plecakiem od miasta do miasta, od schroniska do schroniska. Zawsze w zgodzie z naturą. Wolny jak ptak, który martwi się tylko o jedzenie i swoich przyjaciół.

Wjedź

KONTAKT

Napisz do mnie